21 lutego 2016

Fotografia staje się więc dla mnie halucynacją umiarkowaną, w pewnym sensie skromną, podzieloną (z jednej strony „nie ma tego tutaj”, z drugiej „ale to naprawdę było”): szalony obraz, ocierający się o rzeczywistość. (Roland Barthes)

Z Thomasem wybraliśmy się na Pola Elizejskie by zabawić się trochę popularnymi motywami fotografii ulicznej, w szczególności zaś twórczością mistrza gatunku Elliotta Erwitta. Zdjęcia więc są w czarno-bieli (czego zazwyczaj unikam, ale tutaj trudno by było), jest kawiarnia, gazeta, parasol, croissant i mała czarna kawa...




Tradycyjnie garść inspiracji: 



Brak komentarzy: